Dla niewtajemniczonych – terminator, to bohater serii amerykańskich filmów, człekopodobna maszyna-zabójca, wysyłany w przeszłość, by poprzez likwidację niewygodnych ludzi wpływać na historię i na dzień dzisiejszy.
III RP skonstruowała kilka własnych terminatorów.
Pierwsze, jeszcze niedopracowane, ale niezwykle groźne wersje (T-90), to terminatorzy pod roboczymi nazwami Jacek Kuroń i Bronisław Geremek, którzy na początku lat 90-ych ubiegłego wieku wysłani zostali w nieodległą przeszłość, w lata 1980-81, by usunąc związkowe przywództwo „Solidarności” i stanąć na jej czele.
Kolejnym modelem, T-2000, był terminator Wojciech Jaruzelski, którego zadaniem było wyeliminowanie polskiego bohatera narodowego pułkownika Ryszarda Kuklińskiego i zajęcie jego miejsca w przeszłości, jako tego, który uratował Polskę od sowieckiej interwencji. Zadziwiająca kontrakcja byłych członków sowieckiego politbiura, którzy obnażyli prawdziwe zamiary Jaruzelskiego, doprowadziła do likwidacji tego groźnego terminatora.
Niestety, zniszczony terminator Jaruzelski został odtworzony, tym razem został wysłany do 1989 r., by obalić komunizm w Polsce. Zacięta walka z nim trwa po dziś dzień.
Pośród terminatorów z amerykańskiej sagi filmowej był również terminator-kobieta. I w naszych realiach taki się pojawił, T-2010, Henryka Krzywonos. Ona z kolei została wysłana do roku 1980, by wyeliminować Annę Walentynowicz jako przywódczynię strajku w Stoczni Gdańskiej. Walka z tym terminatorem też jeszcze nie jest rozstrzygnięta.
Oprócz tych przemyślanych i nieźle skonstruowanych maszyn od czasu do czasu pojawiają się, rzec by można prywatne terminatory, mocno niedoskonałe, jak na przykład sobowtór Lecha Wałęsy, który w sierpniu 1980 próbował wsiąść do motorówki Marynarki Wojennej zamiast samego Wałęsy. „Domowa” konstrukcja już na starcie wykluczyła powodzenie jego misji.
Fabryka terminatorów pracuje pełną parą, co rusz kolejny wysyłany jest w przeszłość. Bez „drugiego obiegu” informacji nie uda się z nimi wygrać.
Komentarze